Historia
Wiosną 1935 roku zostało otwarte Przedszkole w Zalesiu Śl. Rozpoczęcie roku miało miejsce zawsze na wiosnę (po Wielkanocy), tak jak zajęcia w Szkole Podstawowej. Przedszkole mieściło się w zamku , który należał do Księcia von Hohenlohe (dziś to teren byłego PGR).
Pierwszą kierowniczką przedszkola była Johanna Heisig, która pochodziła z Głubczyc (Leobschutz ). Jesienią 1935 roku, ze względu na bardzo dużą ilość dzieci uczęszczających do przedszkola oraz bardzo dużą ilość oczekujących zatrudniono do pomocy Panią Lieselotte Pietsch.
W tamtych czasach dzieci nie zwracały się do Pań per Pani a: tante Lieselotte (ciociu). W roku 1937 Pani Pietsch została przeniesiona do Strzelec, a na jej miejsce przyjęto Panią Lidię Donath. Rok 1940 to kolejne zmiany - Pani Johanna Heisig zostaje przeniesiona do przedszkola w Ujeździe a kierowniczką placówki w Zalesiu zostaje Dorothea Kunisch z Zabrza. Lidia Donath po odbyciu stażu, została przeniesiona w roku 1939 do placówki w Dziewkowicach. Wiosną 1941 na 2-letni staż została przyjęta do pracy z dziećmi Adelheid Donath.
Przez cały rok przedszkole było czynne od godziny 8.00 do 16.00. W okresie letnim, na czas żniw (lipiec, sierpień) godziny pracy placówki zostawały wydłużone do godziny 18.00, ale z obiadową przerwą, na którą dzieci szły do swoich domów. W czasie trwania roku szkolnego przedszkole zapewniało całodzienne wyżywienie czyli śniadania, obiady, podwieczorki. Pracownikiem w kuchni była wówczas Magdalena Daniel z Zalesia.
W roku 1943 Anna Mertens z Zabrza zostaje kierowniczką placówki. Zajęcia prowadzone w tamtych czasach zbliżone były do teraźniejszych. Każdego roku w 4 niedziele Adwentu był organizowany festyn świąteczny, na który zapraszani byli także rodzice. Latem, w 3 niedzielę sierpnia organizowano festyn dla dzieci (występy, poczęstunek i upominki).
Przedszkole funkcjonowało aż do stycznia 1945 roku, kiedy to w wyniku działań wojennych budynek został kompletnie spalony. Po wojnie przedszkole mieściło się w budynku tzw. Starej Szkoły (obecnie miejsce spotkań członków mniejszości niemieckiej). Na dole były dwie klasy szkolne, na górze – oddział przedszkolny i mieszkanie wychowawczyni przedszkola. Zaraz po wojnie wychowawczynią w przedszkolu była Pani Alina Krupa. Od roku1954 wychowawczynią była Pani Maria Koźbiał. W następnych latach kierowniczką przedszkola była przyjeżdżająca z Dziewkowic Pani Gertruda Mateja. W latach 60- tych kierowniczką przedszkola była Pani Urszula Skowronek, która dojeżdżała z Ujazdu Śl. Do roku 1964 przedszkole było jednooddziałowe. W 1964 zostały otwarte dwa oddziały. W tym czasie wszystkie sześciolatki zostały objęte programem przygotowującym do podjęcia nauki w szkole. Tę pracę z sześciolatkami podjęła Pani Helena Gołasz, która została dyrektorem i pracowała aż do emerytury do 31.08.1984 roku. (wcześniej przez 10 lat pracowała w szkole). W tym czasie grupę młodszą prowadziły różne panie: Pani Urszula Młynarek, Pani Irena Walas, później (po 1980 roku) Pani Jolanta Zdunek i Pani Helena Garbacz. Przez kilka lat w okresie letnim prowadzone były „Dziecińce”. Do przedszkola mogły wtedy uczęszczać dzieci do lat 10 – ciu. W okresie trwania dziecińca dzieci przebywały w przedszkolu od godz. 7.00 do godz. 16.00. Po kilku latach „Dziecińce” zlikwidowano. W roku 1966 przedszkole zostało przeniesione do sąsiedniego budynku i działało do 2009 roku. W latach 1.09. 1984 do 31.08.2012 roku dyrektorem przedszkola była (z z kilkuletnimi przerwami) Pani Barbara Strużyna. W latach 1.11.1996 – 31.08.1998 dyrektorem była Pani Aleksandra Kolibaba. W latach 1.09.2004 – 31.08.2008 dyrektorem była Pani Lidia Kryś i za jej kadencji przedszkole zostało przeniesione z budynku na ul. Św. Jadwigi do budynku Szkoły Podstawowej na ulicy Dworcowej . Od 1.09.2012 roku powstał Zespół Szkolno- Przedzkolny z Publicznym Przedszkolem w Zalesiu Śl.
Obecnie dyrektorem Zespołu Szkolno- Przedszkolnego w Zalesiu Śl. jest Pani Ewa Spinda.
Wspomnienia p. Gołasz
Przez 30 lat pracowałam z dziećmi. 10 lat w szkole i 20 lat w przedszkolu. Moją pasją życiową była miłość do dzieci i do przyrody. 40 lat minęło od czasu gdy remontowano budynek starej szkoły przeznaczając go na przedszkole, które istnieje do dnia dzisiejszego.
W starym budynku gdzie mieściło się dawne przedszkole nie było ubikacji. Wychodziłyśmy z dziećmi po schodach do ubikacji przez podwórko, które było wówczas wielkim złomowiskiem. Remont trwał kilka miesięcy. Na podwórku deski z wystającymi gwoździami, druty, liny, kupy żwiru, piasku i naczynia z zaprawą murarską. O wypadek bardzo łatwo, a wokoło gromada ruchliwych dzieci. Przygotowywałam sześciolatków do podjęcia nauki w szkole, do trudnej nauki czytania i pisania.
Naukę czytania prowadziłam często w lesie. Chodziłam do lasu z dziećmi i z książką. Dzieci biegały po polanie, a ja siadałam na kłodzie ściętego drzewa i przywoływałam ich pojedynczo na kilka sekund do głoskowania 4-5 wyrazów. W lesie prowadziłam także inne zajęcia. Opadłe liście z drzew i inne tworzywo przyrodnicze służyły do nauki liczenia do dodawania i odejmowania.
Las służył także do prowadzenia zabaw terenowych: ukrywanie się za drzewami, biegi do wyznaczonego drzewa, rozpoznawanie ukrytych dzieci po ich głosie i wiele innych zabaw. Były także osoby, które krytykowały te moje metody pracy z dziećmi. Te metody pracy okazały się korzystne dla dzieci i dla mojego słabego zdrowia. 3 dzieci opanowało dobrze naukę czytania i matki mi za to dziękowały. Jedna z przyjaznych mi osób powiedziała, że nauczyciela oceniają dzieci.
Przez te wszystkie lata dzieliłam z dziećmi wszystkie ich radości i smutki. Rozumiałam ich potrzeby. Dużo czasu poświęcałam także na śpiewanie, tańce i orkiestrę perkusyjną. W czasie przechadzki ulicami wioski dzieci także śpiewały. Śpiew przerywał widok lecącego bociana. Wtedy dzieci głośno krzyczały: ,,Bocian Kiszka przynieś mi braciszka'' albo ,,Bocian Ostry przynieś mi dwie siostry''.
Przeżyłam w przedszkolu także i chwile bolesne. Pewnego dnia ojciec przyszedł do przedszkola odwiedzić swojego pięcioletniego syna. Na widok własnego ojca, chłopczyk doznał szoku nerwowego. Długo i mocno płakał trzymając się mnie mocno, nie chcąc podejść do ojca. Rozpłakał się ojciec i rozpłakałam się ja. A gdy po długim szlochaniu trochę się uspokoił i usiadł na ławce w ogrodzie obok ojca razem ze mną.
Bolesne przeżycia dziecka w rodzinie doprowadziły do takiej sytuacji, że dziecko boi się własnego ojca. Podczas jednej wycieczki do lasu, przeżyłam chwilę trwogi. W lesie zaginął jeden chłopczyk. Wszystkie dzieci wraz ze mną wołały go wykrzykując jego imię. Nadaremno! Ja byłam w takiej rozpaczy że chciałam zawiadomić policję. Wtem poruszyły się gałązki rosnącego w pobliżu krzewu i dzieci zobaczyły chłopca. ,,Czemuś tak uczynił- zapytałam. Bo chciałem się ukryć- odparł chłopczyk''.
Za kilka miesięcy skończę 70 lat i wszystkim moim bliskim mówię, że przez 70 lat przebywam wśród dzieci. Urodziłam się jako czwarte dziecko w rodzinie. Wychowałam pięcioro swoich dzieci. Przez 30 lat pracowałam z dziećmi w szkole i przedszkolu. Teraz uczestniczę w wychowywaniu wnuków, których mam 11. Jestem bardzo zmęczona, ale serce moje i duch pełne są miłości do dzieci. Wszystkim rodzicom życzę by mądrze kochały swoje dzieci i poświęcały im więcej czasu. Dzieciom bardziej potrzebny jest bliski kontakt z rodzicami aniżeli piękne mieszkanie, zabawki czy słodycze.
ps. Wspomnienia Pani Gołasz zostały napisane 7 lat temu (2005r.)